Grzyb jest zawodnikiem amatorskiej drużyny Naprzodu Janów. - Nie ma tygodnia, żebym chociaż raz nie był na lodzie. Treningi,
gra w
hokeja sprawiają mi coraz większą radość. To już nie to samo, co cztery, pięć lat temu. Dopiero teraz zaczynam odczuwać autentyczną frajdę z rywalizacji na lodzie. Potrafię podnieść krążek. Uderzyć z klepy. Kiedyś takie zagrania były dla zupełnie nieosiągalne - mówi szkoleniowiec trzecioligowego Górnika Wesoła.
Grzyb na poważnie zainteresował się hokejem przy okazji "meczów przyjaźni" Ruchu z Naprzodem Janów. Rywalizacja na łyżwach tak mu się spodobała, że podjął decyzję, że po zakończeniu kariery piłkarza zostanie hokeistą. - Dzień, w którym odważę się, by zagrać w amatorskiej lidze jest coraz bliższy. Gdyby nie obowiązki, prawdopodobnie zdecydowałbym się już w ostatnią niedzielę, gdy Naprzód grał w
Tychach. Nie udało. Debiut wciąż przede mną - uśmiecha się Grzyb.
Były piłkarz przyznaje, że jego umiejętności w zderzeniu z hokeistami wciąż są znikome. Trudno jednak się dziwić, gdy przypomni się, że na treningi amatorów Naprzodu wpadają zawodnicy, którzy grali w ekstralidze czy reprezentanci Polski i olimpijczycy, jak Janusz Adamiec. - To wielka przyjemność grać z tej klasy zawodnikami. Chociaż powiedzieć "gra", to za duże słowo. Oni grają, a ja się przyglądam. Są takie zmiany, że nawet nie dotknę krążka. Treningi są bardzo wyczerpujące. To niesamowity wysiłek. Mimo wszystko każdemu polecam i żałuję, że ten sezon już się kończy - mówi Grzyb, który ostatnio otrzymał zaskakującą propozycję od Adriana Parzyszka.
Kapitan GKS-u
Tychy - brązowych medalistów mistrzostw Polski - zaprosił Grzyba na treningi do Tychów. - Oczywiście w ramach roztrenowania, które nie przypomina treningów w czasie sezonu. Pomyślałem, że to byłoby ciekawe zobaczyć od środka, od szatni trening zawodowej drużyny. Na razie jednak jeszcze się nie odważyłem - kończy Grzyb.