Na początku męki, ale potem zaczął się koncert MKS-u
Na początku męki, ale potem zaczął się koncert MKS-u
REKLAMA
Wojciech Todur
Tauron Banimex MKS Dąbrowa Górnicza problemy z Budowlanymi Łódź miał tylko na początku pierwszej partii. - Czuję niedosyt. Mogłyśmy w Dąbrowie nawet wygrać - mówiła po meczu Magdalena Śliwa, kapitan łódzkiej drużyny.
MKS zaczął spotkanie z Budowlanymi nieszczególnie, bo od wyniku 1:10. Potem jednak ton wydarzeniom na boisku nadawały miejscowe. - Mam wielki niedosyt po tym meczu. Była szansa na wygranie czegoś więcej. Szkoda trzeciego seta, którego przegrałyśmy na przewagi. W czwartym secie straciłyśmy głowy, koncentrację. Popełniłyśmy zbyt wiele własnych błędów. Dąbrowa tymczasem wskoczyła wtedy na wysoki poziom. Żałuję, bo czuję, że mogłyśmy w Dąbrowie nawet wygrać - oceniła Śliwa.
Błażej Krzyształowicz, trener łódzkiej drużyny, również był zawiedziony. - Towarzyszy mi teraz sportowa złość. Pierwszy set wyraźnie dla nas, drugi dla Dąbrowy. W trzecim punkt za punkt. Szkoda, że nie dowieźliśmy do końca przewagi, którą mieliśmy w końcówce. Czy ten set zaważył na losach spotkania? Niekoniecznie. Trzeba było się otrząsnąć i doprowadzić do piątego seta - mówił.
Juan Manuel Serramalera, szkoleniowiec zagłębiowskiej drużyny, chwalił poszczególnie zawodniczki. - Bardzo nam pomogła Kasia Konieczna, która wróciła do gry po kontuzji barku. Jej gra była bardzo ważna dla losów spotkania. Cieszę się również z postawy Krysi Strasz, dzięki której wzrosła jakość naszego przyjęcia. Spisała się też Joasia Szczurek, która zastąpiła kontuzjowaną Katarinę Zakrewską - podkreślał Argentyńczyk.
Eleonora Dziękiewicz, środkowa MKS-u, mówiła, że spodziewała się trudnego meczu, i tak przez trzy sety rzeczywiście było. - W czwartym grałyśmy już koncertowo. Bardzo dobrze funkcjonowała współpraca naszego bloku z obroną. O to nam chodziło - zaznaczyła.