26-letni Wolski urodził się w
Zabrzu. Nie miał jednak jeszcze trzech lat, gdy jego rodzina wyemigrowała do Kanady. Decyzję podjął ojciec - Wiesław, który pracował wtedy, jako sztygar w KWK Makoszowy.
Rodzina najpierw wyjechała do Niemiec, a po dwóch latach przeniosła się za Ocean - do Toronto. Pierwszy łyżwy Wojtek Wolski pożyczał od starszego brata Kordiana. W jednym z wywiadów opowiadał, że były dużo za duże, więc by utrzymać się na lodzie wkładał wcześniej na nogę i trzy pary skarpet.
- Czuję się Polakiem. Przez trzy lata, zaraz po urodzeniu, mieszkałem z rodzicami w Polsce, a przez kolejne kilkanaście, będąc za oceanem, wychowywałem się w polskiej tradycji kulturowej. Jestem jednak szczęśliwy, że dane mi było rozwijać talent hokejowy w Kanadzie, czyli w kraju, gdzie hokej na lodzie jest sportem
narodowym. Nie wiem, jak potoczyłyby się moje losy, gdybym nie trenował za oceanem - mówił w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
W NHL gra od pięciu lat. Jego pierwszym klubem było Colorado Avalanche. Potem reprezentował też Phoenix Coyotes , New York Rangers i Florida Panthers. Od lipca tego roku jest zawodnikiem Washington Capitals. Dotąd rozegrał w NHL 424 mecze, w których zdobył 258 punktów (95 goli i 163 asysty).
Skąd pomysł, żeby sprowadzić Wolskiego do Europy? - Rozgrywki NHL zostaną w tym roku sparaliżowane przez lokaut. Hokeiści będę szukali nowych klubów na Starym Kontynencie - mówi Minkina.
Lokaut następuje wtedy, gdy właściciele klubów i zawodnicy nie mogą dojść do porozumienia w sprawie podziału zysków. Ostatni raz miał miejsce w sezonie 2004/05. Gwiazdy NHL zjechały wtedy do Europy, gdzie kontynuowały kariery w różnych ligach.
Wolski oczywiście w Polsce nie zagra. Raz - żadnego klubu na niego nie stać. Dwa - nie ten poziom. - Ale w Czechach mógłby już się sprawdzić. Jestem w kontakcie z ojcem Wotjka, a także z włodarzami klubu Ocelari Trzyniec. Rozmawiamy o sprowadzeniu Wojtka właśnie do Czech. To blisko naszej granicy, więc zespół z Trzyńca na pewno zyskałby nowych kibiców, którzy przyjechaliby z Polski także po to, żeby zobaczyć na lodzie swojego rodaka. W Trzyńcu jest kilku zawodników z przeszłością w NHL. Chociażby taki Radek Bonk. Wojtek miałby z kim grać - przekonuje Minkina, który uważa, że z Czech już tylko krok do reprezentacji Polski.
Wolski nie zagrał dotąd w kadrze Kanady, ani w białoczerwonych barwach. - Liczył na grę w Kanadzie, ale konkurencja jest tak duża, że szanse na to ma znikome. Dla naszej reprezentacji jego gra była nieoceniona. To będzie wielkie wzmocnienie - podkreśla Minkina.
Problemem jest przepis wprowadzony przez IIHF (międzynarodową federację hokeja), w myśl którego Polskę mogą reprezentować tylko zawodnicy, którzy co najmniej przez dwa lata występowali w barwach jednego z klubów Polskiej Ligi Hokejowej. - To jest tylko przepis, a każdy przepis można zmienić. Zresztą o czym tu mówić. Wolski jest przecież Polakiem. Nie chodzi przecież o to, żeby grał w każdym meczu z kadry. Zresztą w czasie mistrzostw świata jest zaangażowany w rywalizację w NHL. Ale w czasie igrzysk olimpijskich już nie. Liczę, że poprowadzi nas do sukcesu w 2018 roku, gdy turniej odbędzie się koreańskim Pyeongchang.
- Nasza reprezentacja powoli wyjedzie z cienia. Zatrudnienie tej klasy trenerów, co Rosjanie Igor Zacharkin i Wiaczesław Bykow to wyraźny sygnał, że PZHL-u nie interesują półśrodki. Nie wierzę, żeby Wolski nie chciał współpracować z takimi fachowcami. W Washington Capitals jego kolegą z lodu jest Aleksandr Owieczkin, który przecież pod wodzą Bykowa sięgał po mistrzostwo świata. Zawsze może go zapytać czy warto -
uśmiecha się Minkina, który miał już okazję spotkać z Wolskim.