Zimą obaj pożegnali się z Pogonią, bo nie zdołali wywalczyć w niej sobie miejsca w składzie. Bonin i Mosnikov trafili do Górnika, gdzie grają zdecydowanie więcej, ale trudno zachwycać się ich formą.
W niedzielę pomocnicy będą mieli szansę przypomnieć się szczecińskim kibicom.
- Problemy Pogoni zaczynają się wtedy, jak coś nie idzie, jak gra przestaje się układać. Ale z mojej obserwacji to problem większości zespołów naszej ekstraklasy. Najczęściej w takich trudnych momentach decydują detale. Parę meczów Pogoni wiosną oglądałem i jak dostaną bramkę, to jest z nimi gorzej. Tak w ogóle to myślę, że oni nie spodziewali się, że w drugiej rundzie będą się bronić przed spadkiem. Ale na Ruchu już walczyli mocno i dobrze to wyglądało. Także pod względem piłkarskim. Po zmianie trenera portowcy trochę zmienili kurs, widać u nich więcej walki -
mówi Bonin .
Przypomnijmy, że prawoskrzydłowy rozstawał się z Pogonią w nie najlepszych relacjach z ówczesnym trenerem Arturem Skowronkiem. - Zagrałem w Pogoni pięć spotkań w lidze, jedno w Pucharze Polski i strzeliłem jedną bramkę w meczu z Zagłębiem
Lubin. Mało tego było, więc na pewno jestem niezadowolony. Ale duży wpływ na to miała kontuzja. Na treningu naderwałem mięsień czworogłowy i wtedy się rozkraczyłem. (...) Po kontuzji zacząłem grać i wtedy trener "wali" mi SMS-a, że mam jechać na rezerwę. Pretensje miałem nie o to, że zostałem wysłany na mecz rezerwowej drużyny, ale o to, że trener nie miał odwagi powiedzieć mi tego w oczy... - wspomina Bonin.