29-letni Chorwat czekał trzy sezony, zanim wywalczył miejsce w podstawowej jedenastce chorzowskiej drużyny. Ten sezon też zaczął na boisku i tak było aż do ósmej kolejki, gdy zagrał po raz ostatni. Niebiescy przegrali wtedy w
Krakowie z Wisłą 2:3. Czy to spotkanie przesądziło o zmianie?
Niekonieczne. W klubie można usłyszeć, że Michal Pesković zasłużył na grę przede wszystkim pracą na treningach. - Gdy zimą przychodziłem do Ruchu, nie byłem w najwyższej formie. Bez klubu, bez regularnych treningów. Wiedziałem, że będę potrzebował czasu, żeby przekonać trenerów, że warto na mnie postawić. Na początku dostałem szansę w spotkaniu Pucharu Polski z ŁKS-em
Łódź. Mówiłem wtedy, że chciałbym stanąć między słupkami i w lidze. No i moje prośby zostały wysłuchane - uśmiecha się Pesković. - Ostatnie miesiące to był dla mnie dobry czas - dodaje.
Ze Słowakiem w składzie Ruch zdobył 16 punktów. Perdijić pomógł niebieskim wywalczyć 13 punktów.