27-letni zawodnik chorzowskiej drużyny to dziś jeden z najgroźniejszych napastników ekstraklasy. Tomasz Frankowski, asystent selekcjonera Franciszka Smudy podkreśla, że wolałby w kadrze na Euro widzieć Piecha niż Ireneusza Jelenia czy Pawła Brożka. O Piechu mówi się, że w jego żyłach płynie krew wymieszana z adrenaliną. Na Cichej kibice kochają go za nieustępliwość, bezkompromisowość i walkę na całego.
Pierwszy na jego talencie poznał się Widzew - sobotni rywal Ruchu. W 2009 roku Piech został wypożyczony do łódzkiego klubu z drugoligowego Gawina Królewska
Wola.
- Będzie musiał walczyć o miejsce w podstawowym składzie z silnymi konkurentami, ale z pewnością ma predyspozycje, by podjąć taką rywalizację już w wiosennych rozgrywkach. Wiążemy z nim także duże nadzieje na przyszłość i liczymy, że w długim okresie okaże się prawdziwym hitem transferowym - słusznie przewidywał Marek Zub, wówczas dyrektor sportowy łódzkiego klubu.
Pełen wiary i optymizmu był też i sam Piech. - Niejeden piłkarz marzy o grze w Widzewie, dlatego nie rozważałem innych propozycji. Chcę dać z siebie wszystko, by nie zawieść moich klubowych kolegów oraz móc zasłużyć na uznanie kibiców Widzewa - mówił zawodnik ze
Świdnicy.
Piech jednak nie przebił się do składu Widzewa. W sezonie 2009/2010, kiedy drużynę prowadził Paweł Janas, zagrał tylko w czterech meczach pierwszej ligi (łącznie 100 minut). Po czym zapadła decyzja, żeby nie przedłużać z nim kontraktu.
- W
Łodzi zatrzymałem się przede wszystkim z powodu kontuzji, której doznałem na rozgrzewce przed pucharowym meczem z... Ruchem. Można powiedzieć, że dzięki tamtemu urazowi jestem teraz w
Chorzowie - mówi piłkarz.
Piech liczy, że udany sezon zapewni mu powołanie na Euro, a mało kto wie, że napastnik Ruchu w 2007 roku był już nawet mistrzem Europy! - Tyle że to były mistrzostwa Europy amatorów - zaznacza zawodnik, którego podczas tamtego turnieju prowadził trener Janusz Kudyba. - To bardzo pracowity i ambitny chłopak. Nie ma kompleksów, nie pęka, gdy ma przed sobą większego czy bardziej doświadczonego obrońcę. Jeżeli tylko trenerzy na niego postawią to odpłaci za zaufanie z nawiązką - ocenia szkoleniowiec.