Dotkliwe kary finansowe są pewne. Gorzej, że stadion prawdopodobnie zostanie zamknięty do końca sezonu. Pozytywny scenariusz zakłada, że na dwa ostatnie mecze z Lechią
Gdańsk i Cracovią będzie otwarta trybuna kryta, na której usiądą posiadacze karnetów.
Gorzej, że zajścia na Cichej mogą spowodować, że Ruch już nie otrzyma na ten obiekt licencji na grę w
Ekstraklasie.
Wojciech Todur: Czy sprawców zamieszek uda się wyłapać?
Krzysztof Hermanowicz, kierownik ds. bezpieczeństwa Ruchu: Właśnie trwa zgrywanie materiałów ze stadionowego monitoringu. Danych do analizy będzie dużo, gdyż mecz był monitorowany z kilku niezależnych źródeł. Identyfikacja będzie jednak bardzo trudna. Osoby, które dopuściły się chuligańskich czynów były zamaskowane. Część osób była przebrana w
kombinezony. Miałem wrażenie, że po stadionie biega brygada szambonurków.
Czy klub już oszacował straty?
Policja zabroniła nam wchodzić na zdewastowane sektory. Z pobieżnych oględzin zaraz po meczu wynika, że zostały zniszczone 134 krzesełka, dwie przenośnie ubikacje i bramy odgradzające sektory.
Czy dało się temu zapobiec?
Taka grupa jest trudna do opanowania. Na sektorach nie ma policji, ani ochroniarzy, więc mogą w spokoju się zorganizować i uderzyć.
To co się stało jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe. Ruch walczy o mistrzostwo, ma szanse na Puchar Polski. Dla klubu i kibiców to naprawdę dobry czas. Tymczasem grupa nieodpowiedzialnych osób wbija klubowi nóż w
plecy.
Pseudokibice tak nienawidzą policji, a teraz podali jej rękę. Dali argument za tym, żeby zamknąć stadion. Przyszłość Cichej od pewnego czasu wisiała na włosku. Teraz będzie trudno ją obronić...