Fakt, że realne szanse ma tytuł mają trzy kluby - Ruch, Śląsk i Lech - nie ułatwia zadania władzom Ekstraklasy, która zarządza rozgrywkami. - Na pewno nie będzie tak, że przygotujemy kilka kompletów medali i pojedziemy z nimi na wszystkie stadiony, na których będą grać potencjalni medaliści. Przypomnę, że po sezonie odbędzie uroczysta gala, podczas której nagrodzimy najlepszych - mówi Adrian Skubis.
Rzecznik prasowy Ekstraklasy przyznaje jednak, że z wręczeniem pucharu dla najlepszej drużyny może być problem.
- Puchar powinien trafić w ręce mistrzów w dniu ostatniego meczu - przyznaje.
Prawdopodobnie, więc na trofeum przyjdzie piłkarzom po ostatnim gwizdku poczekać.
Najbardziej prawdopodobny scenariusz zakłada, że mistrza poznamy w
Krakowie, gdzie Śląsk zagra z Wisłą lub w
Chorzowie, gdzie Ruch zmierzy się z Lechią
Gdańsk.
Przypomnijmy, że dziś Śląsk wyprzedza niebieskich o jeden punkt.
Odległość między śląskim, a małopolskim miastem to około 80 kilometrów. Z naszych informacji wynika, że puchar ma czekać na ostateczne rozstrzygnięcia w samochodzie w połowie drogi między Krakowem i Chorzowem, czyli na autostradzie A4.
Najmniejszy problem ma być z Lechem (dwa punkty straty do Śląska), gdyż Ekstraklasa zakłada, że jeżeli to poznaniacy zdobędą tytuł, to zostaną uhonorowani nie na obiekcie Widzewa, tylko w niedzielny wieczór na swoim stadionie w
Poznaniu.
- Na najlepszych czekają już medale projektu Andrzeja Czyczyło. To świetny projekt i znakomite wykonanie. Żadna tam plastikowa tandeta - zapewnia Skubis.