Spotkaniem ze Słowakami niebiescy zakończyli tygodniowy obóz w Kamieniu. Piłkarze Ruchu na pewno byli zmęczeni. Zmrożone boisko też nie sprzyjało grze. Tyle że rywalom jakoś to nie przeszkadzało.
- Jest mi bardzo wstyd. Klasa rywala, trudne boisko, pora roku czy zmęczenie nie mogą być żadnym wytłumaczeniem naszej słabej postawy. Przeciwnik był lepszy, szybszy, skuteczniejszy - wyliczał trener.
Ruch skompromitował się szczególnie w pierwszej połowie, którą przegrał aż 0:6. - Wyglądało to wtedy tragicznie. Po przerwie młodzież podjęła walkę i było już lepiej. Nie ma jednak o czym mówić i nad czym się rozwodzić.
Wynik poszedł w świat - dodał szkoleniowiec.
Wśród kibiców i działaczy Ruchu obecnych w Kamieniu trwała dyskusja, kiedy niebiescy przegrali w równie kompromitujących rozmiarach. Pamięci starczyło do lat 50. Trudno jednak przypuszczać, żeby zespół z czasów Gerarda Cieślika mógł przegrać wyżej.
- Taka porażka na pewno motywuje do pracy, ale trudno zarzucić nam, że nie pracujemy. W Kamieniu trenowaliśmy naprawdę ciężko. Taki kubeł zimniej wody na pewno się przyda, ale to nie zmienia faktu, że takie porażki nie mogą się zdarzać - mówił trener. - Najbardziej boli mnie to, że część bramek dostaliśmy po akcjach, które omawialiśmy. Na które uczulaliśmy zespół - dodał.
W drużynie Ruchu zabrakło chorych Macieja Sadloka, Marcina Malinowskiego i Łukasza Janoszki. Pod nieobecność Malinowskiego kapitanem drużyny był Piotr Stawarczyk.
Z testowanych zagrali Łukasz Cieślewicz i Robert Chwastek. Cieślewicz strzelił nawet gola. - Szukamy napastnika, który może zastąpić Arkadiusza Piecha. Tymczasem Cieślewicz nie góruje nad Maciejem Jankowskim, Grzegorzem Kuświkiem czy Andrzejem Niedzielanem. Raczej się rozstaniemy. Chwastek zostaje - stwierdził szkoleniowiec, który od dawna jest pogodzony ze stratą Piecha.
Napastnik Ruchu prawdopodobnie będzie kontynuował karierę w tureckim klubie
Sivasspor.
Jarosław Solarz, menedżer piłkarza, wyjechał do Turcji, żeby dopinać szczegóły transferu.