Niebiescy zmagają się z problemami kadrowymi, ale szkoleniowiec patrzy w przyszłość z optymizmem. We wtorek rywalem wicemistrza Polski będzie MFK Rużomberok.
Wojciech Todur: Liczył Pan na spokojną pracę z pełną i zdrową kadrą, a tymczasem z waszego obozu napływają niepokojące informacje o kontuzjach i chorobach ważnych piłkarzy.
Jacek Zieliński: - Spokojnie. Takie są już realia zimowego okresu przygotowawczego. Pracujemy na twardych, zlodowaciałych, a co za tym idzie niebezpiecznych boiskach. To sprzyja urazom.
W piątek rozpoczynacie zgrupowanie w Turcji. Będzie Pan musiał kogoś zostawić w domu?
- Mam nadzieję, że nie. Po zabiegu jest już Maciej Sadlok. Wierzę, że w Turcji będzie już trenował z pełnym obciążeniem. Po problemach ze ścięgnem indywidualnie trenuje Marcin Baszczyński, ale w jego wypadku uraz wiąże się właśnie z pracą na sztucznej nawierzchni, więc już na tureckiej trawie powinno być po problemie. Czekam jeszcze na informację na temat dalszego leczenia Marka Szyndrowskiego [ma problemy z
kręgosłupem - przyp.red.]. To typ piłkarza, który zimą zazwyczaj zgłaszał tego typu urazy, więc też jestem spokojny o jego powrót na boisku. Na razie nie biorę pod uwagę, że mogłoby go zabraknąć podczas zgrupowania.
Czyli w Chorzowie zostałby tylko Gabor Straka?
- A kto tak powiedział? Gabor też leci z nami. Wraca do zdrowia po poważnej kontuzji stawu skokowego. Dla jego rehabilitacji też lepiej, żeby pracował w lepszych warunkach niż te, które mamy teraz w Polsce.
Czy zima bardzo utrudnia wam pracę? Odwołaliście ostatni sparing z Podbeskidziem, a co z treningami?
- Na ile to możliwe, to wszystko idzie zgodnie z planem. Najczęściej można nas spotkać na sztucznej trawie Stadionu Śląskiego. Pracownicy obiektu robią co mogą, żeby zapewnić nam komfortowe warunki do pracy, ale wiadomo, że jak cięgle pada śnieg, to i musi być biało.
We wtorek czeka was kolejny sparing ze słowacką drużyną. Po laniu z Żilina pewnie wiele osób będzie ciekawych, jak wypadniecie z Rużomberokiem.
- A niech na nas patrzą. Wyczekują... My mamy swoje zadanie do wykonania. Porażka z Żiliną [2:9 - przyp.red.] nie miała prawa się przytrafić. Jesteśmy po analizie tego spotkania i jestem pewny, że wyciągniemy wnioski z tej lekcji.
Po tamtym meczu był Pan chyba podwójnie zawiedziony, bo jednak traciliście gole po akcjach, na które uczulał Pan swoich piłkarzy. Czy przed meczem z Rużomberokiem też będzie analiza gry rywala?
- Trudno o jakąś pogłębioną analizę przed zimowym sparingiem. Faktem jest, że Żilina to rozpoznawalny zespół, więc nasza wiedza na temat sposobu ich gry była większa. O Rużomberoku wiemy mniej, ale na pewno jakieś wskazówki drużynie przekażemy.
W niedzielę w barwach Sivassporu zadebiutował Arkadiusz Piech. Szybko na niego postawiono biorąc pod uwagę, że był w trakcie przygotowań do sezonu, a na dodatek dopiero co wyleczył grypę.
- Nie jestem tym zaskoczony. Gdy zagraniczny klub sięga po reprezentanta Polski, to przecież nie po to, żeby siedział na trybunach czy rezerwie. Pewnie Arek szybko uporał się z chorobą, a jego przygotowanie kondycyjne pozwalało mu na rywalizację w tureckiej lidze.
Gdy ponad tydzień temu rezygnował Pan z testowanego Łukasza Cieślewicza powiedział Pan, że potrzebuje lepszego piłkarza...
... dokładnie powiedziałem, że potrzebuję lepszego od tych, których mam w kadrze.
To miałby być zawodnik, który zastąpi Piecha.
- Tak, ale na tą chwilę nie ma już takiego tematu. Zostajemy z tym, co mamy.
Jest Pan tym faktem rozczarowany?
- Nie jestem. Bo też nie jestem zwolennikiem transferów na siłę. Oczywiście, że mogliśmy wziąć kolejnego napastnika. Tylko po co, skoro spędziłby rundę na rezerwie? Jeżeli nie ma na rynku piłkarza - na jakiego stać klub - który realnie zwiększyłby rywalizację o miejsce w składzie, to nie ma co się wikłać w takie transfery.