W rozmowie ze
"Sportem" Baszczyński mówi, że jest twardzielem z bogatym doświadczeniem w zrywaniu więzadeł krzyżowych. Kiedy podobnej kontuzji doznał po raz pierwszy, w 2009 roku, kończyła mu się akurat umowa z Wisłą
Kraków, a lada dzień miał podpisać kontrakt z greckim klubem Atromitos. Operację przeszedł wówczas w kraju, a rehabilitację prowadził już w Grecji.
- Za pierwszym razem to była prawdziwa tragedia dla mnie. A teraz? Właściwie to nie wiem, jak określić to, co czuję, co przeżywam - mówi Baszczyński i marzy, aby Ruch wygrał najbliższy mecz z Pogonią
Szczecin. - Niech się już ten zgiełk wokół Ruchu uciszy. Niech ten przedziwny sezon dobiegnie spokojnie do końca - mówi piłkarz.