W tym stwierdzeniu jest wiele prawdy. Eugeniusz Lerch, były mistrz Polski w niebieskich barwach, wspominał, jak Ruch za jego czasów przegrywał sparing za sparingiem, a potem przychodziła liga i był nie do zatrzymania. W towarzyskich meczach trenerzy często próbują przecież nowych ustawień, testują zawodników, szukają zwycięskiej taktyki. Efekty są czasami bolesne. Ruch przegrał ostatniej zimy w kompromitujących rozmiarach ze słowacką MSK Żilina (2:9). Tak wysoka porażka - dziś już o tym wiemy - była zapowiedzią marnej formy i wyników w rundzie wiosennej.
Po przegranych sparingach trenerzy zazwyczaj powtarzają, że towarzyskie granie nie jest wykładnikiem formy. Ta ma przyjść razem z presją, która towarzyszy wyłącznie grze o punkty i premie.
Taka teza z założenia wskazuje na nieprofesjonalne podejście do obowiązków. Taką opinię można obronić tylko w okresie, gdy zespół wraca do pracy po urlopach. Piłkarze spędzają wtedy więcej czasu na siłowni. Mierzą się z drużynami, które są na innym etapie przygotowań do sezonu. W ostatnich sparingach przed ligą zespół to ma być już maszynka do zwycięstw niezależnie od rangi spotkania.
Zwycięstwa w towarzyskich meczach także budują. Na ten temat może coś powiedzieć Podbeskidzie Bielsko-Biała, które zimą nie przegrywało, a potem zapomniało, co to porażka, także wtedy, gdy skutecznie walczyło o utrzymanie w lidze.
Ruch zacznie sparingowe granie sobotnim meczem z Górnikiem
Radlin. Potem zmierzy się także z Zagłębiem
Sosnowiec, Wisłą
Kraków, czy Karviną. Kibice niebieskich czekają na zwycięstwa.
Portal niebiescy.pl zapytał fanów, czy mecze sparingowe są dla nich ważne i otrzymał odpowiedź twierdzącą aż od 76 procent uczestników sondy!