Ćwierkamy dla was o sporcie na Śląsku >>
Sprawa braku murawy, która spowodowała przeniesienie meczu Ruchu
Chorzów w Lidze Europy do Gliwic, to w
Chorzowie i okolicach nadal temat numer jeden.
Zajrzałem we wtorek przed południem na Cichą.
Na boisku kilku robotników wycinało trawę i wykopywało kawałki ziemi. Te miejsca zostaną wypełnione nową glebą i rolkami trawy. Zdrowej, austriackiej trawy.
Była okazja, żeby pogadać z pracownikami klubu, a także kibicami, którzy na stadion Ruchu zaglądają codziennie. Taki mają biologiczny rytm. Co od nich usłyszałem?
- Po co oni cięli tę trawę przy samej łodydze? Trzeba było tylko trochę.
- Po co to teraz łatać?
- Biorą kasę, nic nie robią.
- Raz na jakiś czas mamy puchary i nic z tego nie będziemy mieli.
- Do Gliwic nie jedziemy.
Kibiców denerwuje to, że nie wiadomo, kto konkretnie zawalił i dopuścił do wygranej agresywnego trawiastego patogenu. Bo przecież nawet w oświadczeniach gospodarującego stadionem MORiS-u starannie unika się jakichkolwiek personalnych szczegółów.
W wielu rozmowach przewija się, wyrastająca już na kolejną niebieską legendę, postać "Paulka". Długoletni specjalista od trawy już dawno nie pracuje na Cichej, a tylko na nią zagląda. Teraz wszyscy są absolutnie pewni, że on to z gadziną by sobie poradził. Podobno w latach 70., jak prezes dostrzegł jakąś łysinę na murawie, to "Paulek" wziął zieloną farbę i na szybko zamalował niedoróbki. Z trybun nie było nic widać, a na drugi dzień murawa była już w najlepszym porządku.
Usłyszałem także, że jakkolwiek MORiS za późno przyznał się do porażki, to i ludziom z Ruchu zabrakło czujności. Być może zabrakło jej już w chwili rozpoczynania renowacji murawy. A już na pewno - w połowie
czerwca, kiedy wiadomo było, że to się nie może udać. Urlopy, mundial, transfery... Sprawa murawy zeszła na dalszy plan.
Cała ta afera przypomina mi trochę syndrom fachowca od remontu w naszym domu. Każdy to chyba przeżył. Niby jesteśmy pewni, że ten facet niczym nas nie zaskoczy, w niczym nie przechytrzy. W trakcie remontu coś nam się wydaje nie tak. Gdy zgłaszamy wątpliwości, słyszymy: "Panie, dwadzieścia lat w tym robię. Wszystko będzie jak trzeba".
No to się już więcej nie wychylamy, może nawet nieco zawstydzeni brakiem fachowej wiedzy. A jak przychodzi do odbioru roboty i płacenia nadspodziewanie wysokiego rachunku, okazuje się, że fachowiec nawalił. Fugę położył nie tak, silikon odłazi, a panele to już w ogóle szkoda gadać.
Możliwe, że za murawę na Cichej wziął się właśnie taki fachowiec. A niebiescy woleli nie pytać.