Jak w horrorze Kinga. Fatum rozgrywających w Jastrzębskim Węglu
Jak w horrorze Kinga. Fatum rozgrywających w Jastrzębskim Węglu
REKLAMA
Piotr Płatek
Historia niczym z horrorów Stephena Kinga. Kolejni rozgrywający Jastrzębskiego Węgla zapadają na groźne choroby, problemy dotykają ich bliskich bądź przepadają bez wieści.
REKLAMA
Takich perypetii jak Jastrzębski miał w tym w sezonie z siatkarzami na pozycji rozgrywającego dawno nie widziano. Wszystko zaczęło się jeszcze wiosną ubiegłego roku, gdy szkoleniowcy i działacze robili przymiarki do rozgrywek.
W maju 2011 roku jasne stało się, że Grzegorza Łomacza zastąpi Brazylijczyk Rodrigo De Gennaro Leme.
"Rodriguinho", który ostatnio występował w rodzimej Superlidze w zespole Montes Claros, podpisał wstępne porozumienie z jastrzębianami. Niedługo potem Brazylijczyk powiadomił, że jego matka jest poważnie chora i nie ma szans na występy w Polsce.
W tej sytuacji władze klubu ruszyły na kolejne polowanie - postawiono na Giacomo Sintiniego, reprezentanta Włoch, mistrza Europy z 2005 roku. Zawodnik podpisał kontrakt z JW. Miesiąc później Sintini ogłosił dramatyczne wyznanie: "Jestem zmuszony przerwać sportową karierę na pewien okres. Pod koniec ubiegłego sezonu miałem problemy zdrowotne. Przeprowadziłem badania. Wykazały one, że cierpię na raka układu krwiotwórczego" - poinformował media były reprezentant Włoch.
To nie koniec perypetii. Niedawno zatrudniony w klubie Amerykanin Brian Thornton, rozgrywający reprezentacji Stanów Zjednoczonych przepadł bez wieści. Wiadomo jedynie, że zawodnik wyjechał za Ocean i najpewniej chodzi o sprawy rodzinne. Nieobecność gracza zastanowiła dziennikarzy podczas meczu z Fartem Kielce. Thorntona nie było w meczowej dwunastce, nie było go nawet na trybunach. Pytany o przyczynę jego nieobecności trener Lorenzo Bernardi mówił: - Ze względu na problemy rodzinne Thornton pojechał do USA. O więcej szczegółów proszę pytać władze klubu, ja jestem tylko trenerem. A prezes Zdzisław Grodecki dodawał: - Nie będę mówił, dlaczego Brian jest w Stanach Zjednoczonych i w jakich okolicznościach tam się znalazł. Sprawa jest zbyt poważna. Chodzi o prywatne sprawy tego człowieka - twierdził szef klubu z Jastrzębia.