Na ŚLĄSK.SPORT.PL piszemy także o siatkówce. Sprawdź na Facebooku >>
Wyobrażacie sobie, że kibice polskiej drużyny klubowej przez większą część meczu dopingują swój zespół krzycząc "Polska!, Polska!"? Stawiamy, że nie. Tymczasem podczas turnieju Final Four w Ankarze na taką - narodową formę dopingu - stawiali przed wszystkim tureccy kibice Halkbanku, którzy pokrzykiwali "Turcja, Turcja", oraz sympatycy Zenitu Kazań, którzy na przemian stawiali głośno na "Rosja" i "Zenit".
Mecz o trzecie miejsce, zwany też finałem pocieszenia, odbywał się początkowo przede wszystkim w głowach zawodników. Obie ekipy liczyły w stolicy Turcji na więcej. Obie wierzyły, że to one zagrają o złoto.
Poczucie porażki widać mocniej pętało nogi i ręce zawodników z Kazania, bo też Jastrzębski od pierwszych
piłek meczu odrzucił rywala daleko od siatki i spokojnie dyktował swoje warunki.
Władimir Alekno, trener rosyjskiej ekipy szybko - bo już przy wyniku 1:5 - sięgnął po pierwszy czas. Na niewiele się to jednak zdało, bo też zawodnicy śląskiej drużyny naparzali w piłę aż miło.
W półfinałowym spotkaniu z Halkbankiem Ankara gospodarze zamęczyli nasz zespół zagrywką. Teraz to Jastrzębski raził serwisem tak mocno, że nawet tak klasowy libero jak Aleksiej Werbow miał drżące ręce i łydki.
Żeby nie było nieporozumień... Zenit wcale nie odpuszczał. Tacy bombardierzy jak Maksim Michajłow czy Matthew Anderson nie mają w zwyczaju zwalniać ręki niezależnie od stawki spotkania. Problemem ekipy z Kazania był jednaka fakt, że ten zespół miał w Ankarze kłopoty z okazywaniem emocji. Tak było podczas przegranego półfinału z Biełgorodem, tak było i w czasie potyczki z Jastrzębskim Węglem.
Rosjanie reagowali podobnie w chwili, gdy po wspaniałej akcji dziurawili parkiet, jak i wtedy, gdy po prostym błędzie tracili ważny punkt. Takie zachowanie na pewno nie pomagało zawodnikom Zenitu obudzić zwycięskiego ducha po ich stronie siatki.
Z czasem jednak w drużynie z Tatarstanu znalazł się taki, który ducha woli walki wyzwolił. A był nim wspomniany Michajłow, który w końcówce drugiego seta atakował i serwował z siłą i precyzją, na którą zawodnicy JW poradzić nie mogli.
Jastrzębski Węgiel grał przeciwko drużynie z Kazania naprawdę dobrze. Szkoda, że tej jakości zabrakło w półfinałowym starciu z gospodarzem imprezy. Nie postawimy tezy, że JW w dyspozycji z niedzieli ograłby Halkbank, ale na pewno nie przegrałby tego starcia do zera.
W meczu z Zenitem Jastrzębski znowu był świetnie rozumiejącą się drużyną. Michal Masny rozgrywał szybko i z wyobraźnią. Skrzydłowi nie zwalniali ręki w ataku, a Daniel Wojtaszek - po fantastycznych akcjach w obronie - zarażał kolegów pozytywną energią.
Jastrzębski Węgiel jest trzecią klubową drużyną Europy w sezonie 2013/14! To olbrzymi sukces zespołu ze Śląska, który nawet na polskich parkietach miał stać w cieniu Resovii
Rzeszów i ZAKSY Kędzierzyn-Koźle.