Śledź autora na Twitterze - @maciekblaut >>
Skrzypczak trafił do GieKSy zimą na wypożyczenie z Górnika. Z transferem napastnika wiązano olbrzymie nadzieje. Jesienią GKS-owi brakowało skutecznego zawodnika. Skrzypczak, który w poprzednim sezonie był królem strzelców II ligi, miał rozwiązać problem ze zdobywaniem goli. - Wydawało mi się, że będzie stanowił istotne wzmocnienie składu, ale okazało się inaczej - przyznał niedawno prezes Wojciech Cygan.
Skrzypczak grał początkowo w wyjściowej jedenastce, ale spisywał się słabiutko. Potem wchodził na boisko z ławki rezerwowych, ale też nic nie wnosił do gry. Jedynym jego dokonaniem zapamiętanym przez kibiców było niewiarygodne pudło z kilku metrów w meczu z Miedzią
Legnica.
Ostatnio Skrzypczaka nie było nawet na rezerwie.
- To z powodu kontuzji kolana. Na razie muszę trenować indywidualnie. Na pewno nie zagram też w środę z Dolcanem
Ząbki - wyjaśnia zawodnik. - Wiadomo, że wszyscy liczyliśmy na zupełnie inny start rundy wiosennej. Gra nam się jednak zupełnie nie układała. Ze mną było podobnie. Przyszedłem do Katowic przecież po to, by regularnie występować i strzelać bramki. Tak się jednak nie stało i muszę to przyjąć na klatę. Liczę, że po wyleczeniu kontuzji wrócę do składu. Chcę pomagać kolegom, a nie patrzeć na nich z trybun. Uważam, że GKS ma ogromny potencjał i jeszcze tej wiosny będziemy grali bardzo dobrze - dodaje Skrzypczak.
Napastnik trafił do GKS-u tylko na pół roku. Latem teoretycznie powinien więc wrócić do Górnika i walczyć o miejsce w jego składzie. - W Górniku jest teraz inny trener niż wtedy, gdy z niego odchodziłem. Ani ja nie znam jego, ani on mnie. Piłka jest przewrotna. To, że nie wychodzi mi teraz w pierwszej lidze, wcale nie musi oznaczać, że nie będę przydatny dla Górnika - podkreśla zawodnik.