Polki wyprzedziły tylko osady Niemiec i Węgier. Naja pierwszy raz uderzyła wiosłem w wodę na tyskich Paprocanach. Nad kajakowy pomost przyciągnął ją łańcuszek osób. - Pierwszy był brat koleżanki. Potem pływać zaczął jeszcze ktoś z klasy... Do dzisiaj zostałam tylko ja - opowiadała.
Pierwszym klubem kajakarki był MOSM
Tychy, ale jej kariera nabrała tempa, gdy przeniosła się do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Wałczu. - Na początku mnie tam nie chcieli. Mówili, że jestem za słaba. Wróciłam do domu, zacisnęłam zęby i przez rok ciężko pracowałem. Opłaciło się - wspomina.
Teraz Naja nie boi się ciężkiej pracy, ale wcześniej różnie z tym bywało. - Oj, oporna byłam! Gdy mi było ciężko, to sobie popłakałam, innym razem uciekłam z treningu - uśmiecha się.
Polscy kibice po raz pierwszy usłyszeli o utalentowanej kajakarce w 2007 roku, gdy podczas mistrzostw Europy juniorów w Belgradzie tyszanka zdobyła złoty medal w dwójce (na dystansie 1000 m) i srebrny w czwórce (500 m).
Sukces w parze z Agnieszką Kowalczyk był tym bardziej zaskakujący, że dziewczyny pływały razem tylko kilka tygodni! - Usiadłyśmy w kajaku miesiąc przed mistrzostwami. Od razu poczułyśmy, że to strzał w dziesiątkę. Drzemie w nas siła - mówiła Naja, która teraz też nie miała zbyt dużo czasu na zgranie się z Mikołajczyk. Tyszanka - dziś już zawodniczka AZS-u AWF
Gorzów Wielkopolski - zastąpiła w dwójce Anetę Konieczną dopiero w maju.
Naja usiadła w łódce z przodu, jako szlakowa, a o pięć lat starsza Mikołajczyk pierwszy raz w tej osadzie znalazła się z tyłu, w roli tzw. dopalacza. W tym składzie w połowie czerwca Polki w niezwykle mocnym finale mistrzostw Europy w Zagrzebiu (w konkurencji k-2 500) zdobyły brązowy medal
Trenerzy, którzy prowadzili Naje w
Tychach uważają, że ma w rękach dynamit! - Karolina zadziwia dynamiką, pływa tak lekko - podkreśla
Marek Stanny, tyski trener kajakarki. - Jeżeli nic złego się nie stanie, to olimpiada w Londynie będzie już jej - przewidywał pięć lat temu trener Stanny.