Po Zawiszy
Bydgoszcz i Niecieczy o sile GKS-u przekonała się
Flota Świnoujście. - Gdy gramy z drużyną z czołówki, a dodatkowo nasz mecz transmituje
telewizja, to nie mamy wyjścia. Wygrać trzeba - żartował Łukasz Kopczyk, kapitan tyskiej drużyny.
- Po takim meczu wygląda na to, że rewelacja pierwszej ligi jest jedna i nazywa się GKS Tychy. Po raz kolejny zagraliśmy skutecznie i mądrze. Szybko zdobyty gol na pewno ułatwił nam zadanie, ale też wiele w naszej taktyce nie zmienił. Dalej graliśmy konsekwentnie swoje. Po co zmieniać coś, co przynosi efekt? - pytał tyski obrońca.
Kopczyk docenił też umiejętności Piotra Misztala. Bramkarz GKS-u w doliczonym czasie gry obronił bombę Piotra Kieruzela. - W meczu z Zawiszą Bydgoszcz też nam uratował skórę w samej końcówce. To nie przypadek, że niemal co tydzień jest wyróżniany przez fachowców. To wielka sztuka pomóc drużynie właśnie w takim momencie, gdy kibice cieszą się już z trzech punktów - mówił Kopczyk.
Piotr Mandrysz, trener GKS-u, podkreślał, że jest bardzo zadowolony z gry swojej drużyny. - Po przerwie nie byliśmy może częściej w posiadaniu
piłki, ale niemal każda nasza akcja stanowiła zagrożenie dla bramki rywala. Cieszymy się z pierwszego wiosną spotkania bez straty gola. Bardzo dobrze zagraliśmy w defensywie. Wiedzieliśmy, że mierzymy się z jedną z najbardziej rosłych drużyn. Obawialiśmy się stałych fragmentów gry - mówił.
Dominik Nowak, szkoleniowiec Floty, żałował szybko straconej bramki. - Przesądziły o niej dwa indywidualne błędy. To nas jednak nie tłumaczy, bo mieliśmy dość czasu, żeby odrobić straty - dodał.