Doświadczony szkoleniowiec przejął zespół, gdy był najsłabszą drużyną pierwszej ligi. Po wygranej z Sandecją
Nowy Sącz tyszanie wreszcie opuścili strefę spadkową. To było dla GKS-u trzecie zwycięstwo z rzędu. - Przed tym meczem też mieliśmy trzy wygrane z rzędu. Staraliśmy się przygotować do tego spotkania bardzo solidnie. Przegraliśmy. Może nie piłkarsko, ale wolą walki. Mieliśmy dobrą piłkę na otwarcie, ale Margol nie trafił do bramki. Mimo starań i chęci przyszło przegrać - mówił Ryszard Kuźma, trenerowi Sandecji. Jan Żurek, trener GKS-u, podkreślał, że nie liczyły się "ornamenty" tylko trzy punkty. - Wygraliśmy z głową. Zasłużenie. Rozmiary nie są ważne. Wygraną dedykuję Marianowi Polusowi - byłemu prezesowi Górnika
Zabrze, który ciągle mnie wspiera. To właśnie on czekał na nasze trzy wygrane z rzędu - uśmiechał się Żurek, który cieszy się przede wszystkim z tego, że GKS przestał na potęgę tracić gole. - Dużo nad tym pracowaliśmy. To zasługa całej drużyny - podkreślał. Paweł Smółka, napastnik GKS-u
Tychy, podkreślał, że przyjście trenera Jana Żurka odmieniło zespół. - Wygrywamy. Nie tracimy bramek. Oby tak dalej. Sposobem na Sandecję była gra z kontry. Patrząc na
wynik, zwycięstwo wygląda na pewne. Zapewniam jednak, że na boisku wyglądało to inaczej - mówił piłkarz. Marcin Cabaj, bramkarz Sandecji, miał wątpliwości, czy GKS-owi należał się rzut karny. - Z naszej perspektywy nie. Zawodnicy GKS-u pewnie mają na ten temat inne zdanie. Szkoda, że nie trafiliśmy w pierwszych minutach spotkania. Wtedy wynik końcowy pewnie byłby inny - dodał.
Ekskluzywne materiały i ciekawostki o śląskich klubach tylko na Facebooku Śląsk - Sport.pl »