Facebook? » | A może Twitter? »
Po dwóch porażkach z rzędu w
Sosnowcu uleciała wiara, że Ekstraklasa jest na wyciągnięcie ręki. Mecz z Miedzią to miał być powrót do równowagi. Skutecznej gry.
Trener Artur Derbin mówił po ostatnim meczu w Siedlcach, że wolałby, żeby jego zespół grał brzydko, ale jednak wygrywał. Nie chcemy być złośliwi i czepiać się słów, ale w pierwszej połowie spotkania z Miedzią Zagłębie grało właśnie brzydko. O skuteczności nie piszemy, bo nawet okazji nie było.
Goście prezentowali się wtedy lepiej, a najbliższy zdobycia gola był Łukasz Garguła, który pięknie przymierzył z rzutu wolnego. Zasłonięty Wojciech Fabisiak z największym trudem przeniósł piłkę nad poprzeczką.
Drugą połowę sosnowiczanie zaczęli jeszcze gorzej. "Co oni robią?" - łapali się za głowy kibice obserwując kolejne interwencje Fabisiaka. Tyle że bramkarz Zagłębia to przecież nie maszyna. Ile mógł tuszować fatalne zagrania kolegów? W końcu Wojciech Łobodziński dostał piłkę na dziesiąty metr i kropnął pod poprzeczkę.
Zagłębie starało się odrobić straty, ale dobrze zorganizowana w defensywie Miedź nie pozwoliła na wiele.
Artur Derbin nie jest już pierwszym trenerem Zagłębia >>>
Zagłębie Sosnowiec - Miedź Legnica 0:1 (0:0)
Bramki: 0:1 Łobodziński (57.)
Zagłębie: Fabisiak - Fonfara (79. Paluchowski), Wezałow, Markowski, Udovicić Ż - Ryndak Ż, Matusiak, Bartczak, Wilk (59. Pribula), Fidziukiewicz (55. Martinez Ż) - Arak
Miedź: Kapsa - Bartczak Ż, Midzierski, Stasiak, Gorskie - Łuszkiewicz, Rasak Ż (90. Cierpka), Garguła, Łobodziński (87. Forsell), Labukas - Subbotin (46. Gancarczyk)
Widzów: 2 500
Sędziował: Paweł Pskit (Łódź)